Przytulne wnętrze w stylu boho – połącz żaluzje bambusowe z zasłonami

Spokojne, wypełnione naturalnym światłem, przytulne, a przy tym ciekawe i modne – wnętrza boho mają w sobie coś niesamowitego. Coś, co sprawia, że chętnie spędzamy w nich czas. Na styl boho postawiła Ilona Krawczyńska – jedna z sióstr ADiHD – w aranżacji swojego mieszkania. Dopełnieniem wyjątkowej przestrzeni mieszkalnej influencerki są żaluzje bambusowe oraz efektowne zasłony okienne.

W domu chcemy czuć się bezpiecznie. Potrzebujemy przestrzeni, która zapewni nam pełen komfort w każdej sytuacji. Miejsca, w którym będziemy mogli odprężyć się wyczerpani dniem pełnym obowiązków, spędzić miło czas z najbliższymi i delektować się błogą ciszą w samotności. Styl boho perfekcyjnie wpisuje się w tę charakterystykę.

Styl boho – połączenie niebanalnego designu i przytulności

Styl boho ma długą historię. Za jego początki uznaje się lata 60. XX wieku. Niektórzy szacują, że nurt mógł powstać zdecydowanie wcześniej, bo na przełomie XVIII i XIX wieku. Mimo upływu lat wciąż cieszy się niemałą popularnością. Wiele osób definiuje go jako synonim niepowtarzalnej przytulności.

Współczesny styl boho nawiązuje do artystycznej cyganerii z epoki modernizmu z przełomu XIX i XX wieku, a także do stylistyki uwielbianej przez hipisów. Przypadkowe meble, kupowane na pchlich targach, połączone z feerią intensywnych barw w kontrastowych zestawieniach tworzą wyjątkowy obraz wolności i lekkości. Typowe dla boho patchworki, dywaniki z różnokolorowych pasków i wiszące ozdoby podkreślają młodzieńczy charakter stylu.

We wnętrzach boho znajdziemy wiele nawiązań do kultury ludowej, a zwłaszcza do kultur Afryki, Australii i Ameryki Południowej. Boho wyraża zamiłowanie do tradycyjnego rzemiosła i kocha wszystko, co naturalne. W aranżacjach nie brakuje naturalnych materiałów, takich jak len, wiklina, bambus, glina, miedź czy bawełna. Subtelne odcienie – biel, beż i przygaszone zielenie – przeplatane są wyrazistymi akcentami w kolorze czerwonym czy żółtym.

Połączenie bambusowych żaluzji i lekkich zasłon w ciepłej barwie perfekcyjnie wpisuje się w stylistykę boho – zauważa Agnieszka Gołębiewska, przedstawiciel marki Anwis. – To doskonałe rozwiązanie do przytulnego domu każdej osoby ceniącej naturalne piękno.

Połączenie żaluzji bambusowych z zasłonami – perfekcyjne dopełnienie wnętrz boho

Ilona Krawczyńska zdecydowała się na subtelne żaluzje bambusowe 50 mm utrzymane w neutralnych barwach. Jasne lamele prezentują się delikatnie i naturalnie. Zmieniając kąt ich nachylenia, można sterować światłem wpadającym do wnętrz, tworząc niepowtarzalną atmosferę – słoneczny klimat typowy dla stylu boho.

Ważnym elementem żaluzji bambusowych jest w tym przypadku drabinka tekstylna. To właśnie ona stanowi dodatkową ozdobę osłon, a jednocześnie pełni swoją podstawową funkcję – utrzymuje lamele w poziomej pozycji. W wersji sznurkowej jest praktycznie niewidocznym akcentem. Ilona z duetu sióstr ADiHD zdecydowała się jednak na szerszą drabinkę tekstylną (38 mm), która perfekcyjnie oddaje charakter stylu boho.

Do wnętrz boho pasują zarówno 50-milimetrowe lamele, jak mniejsze oraz większe wersje (o szerokości 25 i 70 mm). Wybór zależy od wielkości okna i indywidualnych preferencji.

W mieszkaniu boho siostry Krawczyńskiej nie zabrakło efektownych zasłon. Dopełnieniem aranżacji boho w domu siostry ADiHD są zasłony FLEX w pięknym odcieniu kawy z mlekiem. Zasłony dodają przestrzeni przytulności i lekkości. Sprawiają, że czas spędzony w tych wnętrzach jest wyjątkowo przyjemny – podkreśla Agnieszka Gołębiewska.

Styl boho lubi różnorodność i swobodę. Nie oznacza to jednak, że aranżacja wnętrz boho polega na zestawieniu wielu przypadkowych elementów wyposażenia ozdobionych typowymi wzorami. Stworzenie przytulnej, spójnej i uporządkowanej przestrzeni boho wymaga zaangażowania, pewnego zmysłu dekoratorskiego i niemałej kreatywności. Warto pamiętać o tym na każdym etapie projektowania wnętrza – od wyboru farby na ściany, aż do zakupu żaluzji i zasłon, które dopełnią przestrzeń.

Warto wiedzieć

Od czasów, kiedy życie poczęło się wielce różniczkować, czytanie książek nie wystarcza. Książki podają czystą wiedzę z najrozmaitszych dziedzin, wiedzę nieraz kryształowo czystą, ale oderwaną od życia. Książki karmią również poezją, w niej opisy czynów bohaterskich uszlachetniają serca, ale mało informują o szarej rzeczywistości życia. Do działania potrzebna jest znajomość chwili bieżącej, orientacja, pulsy życia w miejscowych warunkach. Na każdym stanowisku można przyłożyć i swoją cegiełkę, można wpływać na całość, byle znać swe obowiązki względem społeczeństwa i chcieć im służyć. Tym pośrednikiem między wiedzą a życiem, między ideałem a rzeczywistością, jest publicystyka. Jest ona historją teraźniejszości, oświetlającą zagadnienia, które czekają dopiero na rozwiązanie. Jest ogniwem, która łączy prawdę wiedzy z zagadnieniami chwili bieżącej. Jest literaturą, która tyczy się potrzeb życia w danym czasie i danym miejscu. Ona komunikuje ostatnie wyniki z różnych dziedzin wiedzy czystej w zastosowaniu do bieżących potrzeb ludzkich. Ona czyni człowieka wrażliwym na niedolę swego społeczeństwa i zapala do żywota czynnego na jego korzyść. Ona, komunikując, co się dzieje na świecie całym, chroni nas od zaściankowości. Ona, zaznajamiając nas z biegiem myśli wszechświatowej, wywołuje w umysłach naszych szereg zagadnień. Ona uwalnia nas od potrzeby czytania wszystkich książek, których corocznie ukazuje się na świecie po kilkaset tysięcy, a których przeczytać na rok gruntownie nie można po nad kilkanaście. To są strony dodatnie prasy periodycznej.

Ale ma publicystyka i niejedną stronę ujemną. Wiadomości, dostarczane przez wiele dzienników, są dorywcze i powierzchowne: ani rozszerzają, ani pogłębiają wiedzy. Wiele nowinek, opisywanych drobiazgowo, niema żadnego ogólniejszego znaczenia, nie służy żadnemu rozumnemu celowi. Wiele sensacyjnych zajść i wypadków, zostawiających jedynie czczość w głowie i pustkę w sercu. W pogoni za kalejdoskopowym potokiem plotek wiele balastu, który ze szkodą obciąża umysł Dużo zabawy i płytkiego śmiechu, co w rezultacie szerzy bezmyślność, przytępia zmysł artystyczny. Nie jeden organ redagowany jest tendencyjnie, będąc na służbie tej lub innej partji. Nieraz nowość pomieszana z postępem bez oświetlenia krytycznego jądra rzeczy. I jedno pismo stara się prześcignąć drugie w pomysłach, licząc na gorsze instynkty. I wielu staje się igraszką okoliczności, bo są prowadzeni na pasku danego dziennika. Bo wielu ślepo hołduje zasadzie: nie różnić się od innych — i bezkrytycznie prenumeruje to, co ich znajomi i krewni. I tworzy się specjalny typ nałogowych czytelników pism periodycznych, co nie uznają jednocześnie lektury książek. Jest to pewnego rodzaju osłona dla duchowego lenistwa. Traci na tym wykształcenie gruntowne i myśl samodzielna. To też wielu uczonych powstaje na dziennikarstwo — śród nich ostro wystąpił w ostatnich czasach przeciw prasie perjodycznej F. Brunetiere, członek Akademji paryskiej.

Trzeba przede wszystkiem rozróżniać wartość miesięczników i tygodników, a pism codziennych. Pierwsze, a w części drugie, są streszczeniem i kwintensencją tego, co zawierają pisma codzienne. Lektura ich nie da wprawdzie technicznego posiadania poszczególnych gałęzi umiejętności, ale da ogólną znajomość podstaw. Te, które nie służą sprawom specjalnym, dają możność w dłuższym okresie czasu przebieg w ogólnych zarysach cały cykl wiedzy. Natomiast prasa codzienna służyć może głównie gromadzeniu materjałów do tych kwintensencji. I tu należy rozróżniać prasę prowincjonalną, a prasę stołeczną. Pierwsza zlicza miejscowe siły społeczne, wydobywa je i zbiera, zapala ogniska miejscowej twórczości. Bada i stara się kierować życiem prowincji, które wszędzie posiada swoje odrębne właściwości. Druga winna być przewodnikiem i siewcą dążeń kulturalnych wszerz i wzdłuż całego kraju. Winna być rzeką wód czystych, do której zbiegałyby się wszystkie strumyki, osadziwszy po drodze naleciałości niepotrzebne.

Trzeba umieć czytać dzienniki, jak i książki. Trzeba sobie wprzód zadać trud poznania każdego pisma. Trzeba się zapoznać, co w każdym z nich godnego jest czytania, nie usypiając swojego krytycyzmu łudzącemi nagłówkami pism i różnych rubryk, które często zapowiadają co innego, niż się drukuje. Trzeba czytać krytycznie, w żadnej sprawie nie spuszczając z oczu argumentów ani pro, ani contra. Trzeba czytać pisma, służące różnym poglądom, aby mieć oświetlenie z obu stron, aby módz wyrobić sobie własny sąd — samodzielny a objektywny. Trzeba koncentrować lekturę nie na tanich czasopismach codziennych o brukowych wiadomościach, lecz na poważnych wydawnictwach perjodycznych, które opierają działalność publicystyczną na znajomości dziejów i praw niemi rządzących. Należy ciążyć ku tym wydawnictwom perjodycznym, które chcą stać wyżej ponad prywatę i partykularyzmy — których celem jest nie interes materialny jednostek, lecz służba publiczna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *